piątek, 25 marca 2016

Fryzjer

Fryzjer nasty raz ten sam.
To samo krzesło, ta sama miła, cierpliwa p. Ania. ten sam sprzęt.
Julek o kilka miesięcy starszy. O kilka fochów dojrzalszy.
Dotrwał do połowy strzyżenia. I zaciął się.
Moje zabawiania, teatrzyki, telefony, śpiewania, wygłupy, spinki-krokodyle i stawania na rzęsach nie dawały rady na Julka: NIE! Postanowił zakończyć ten schemat.
Miałam dwa wyjścia.
Pozwolić Julkowi zejść z krzesła w połowie roboty - jedna strona w przydługich strąkach, druga elegancko przystrzyżona. Lub spacyfikować histerię Julka, wziąć go w silny rodzicielski uścisk i pozwolić p. Ani dokończyć dzieło.
Wybrałam drugie rozwiązanie i do teraz kac moralny mnie trzyma.
Nie wiem, czy gwałt zadawany na własnym dziecku wart jest estetycznej fryzury. Nie wiem, czy histeryczny protest bez obiektywnej przyczyny powinien zostać pozytywnie rozpatrzony.
Gdy złaził z fotela, miał wybroczyny na policzkach od płaczu.
Zwyczajnie, jak zawsze p. Ani strzygła nożyczkami Julka włosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz