środa, 9 marca 2016

Trzy dania

W dzisiejszym menu znalazły się:

Przystawka.
Łąka ukwiecona.


Wytęż wzrok i znajdź siedem zwierząt: krowę, bociana, muchę, osę, motyla, żabę i mysz. Julek dał radę. Potem trzeba odpowiedzieć na pytanie zadane siedem razy: kto jest na łące?
Julek nie dał rady. Znaczy dał z moją podpowiedzią. Zadawałam pytanie, wskazywałam na zwierzaka i czekałam na odpowiedź. Gdy nie nadchodziła, podpowiadałam: kro-wa. I Julek powtarzał. Przy bocianie, sam zaintonował pieśń. Bo bo-cian lektor powtarza przy każdym słuchaniu sylab (ciągle tkwimy przy pierwszej serii).

I danie
Literkowa zupa


No tutaj, ewidentnie Julek nasyca się po kilku łyżkach. ;) Z pierwszej kartki czytał samogłoski prawie bezbłędnie. Przy drugiej i trzeciej nie w smak mu było i lekceważąco podchodził do dania z siebie wszystko.

II danie
Czas na czasowniki


Odgrzewane kotlety. Serwowane niemal codziennie. Julek je zna, przełyka bez smaku, marudzi niewiele. Czterdzieści karteluszków z bloku technicznego pociętych na mniej więcej równe kawałki. Naklejone obrazy czynności (wszystkie wzięłam z internetu) plus oczywiście podpisy. Julek odpowiada na pytanie co robi pan/pani/bobas/chłopiec/żaba w zależności kto jest wykonawcą czynności na danym obrazku. Odpowiada jeszcze niespontanicznie (z wyjątkiem wyrazu "czyta"), powtarza za mną. Ale powtarza.

Posiłek wysoce energetyczny. Zajął nam piętnaście minut. Na razie to wszystko co mogę z Julka wyciągnąć w tygodniu. Nie naciskam. W zawodach sportowych nie bierzemy udziału.

Deser.
Na deser była tablica. Od tablicy Julek woli tablet. Ale zgubił się nam w bałaganie codzienności. I nie mogę go znaleźć. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz